Siejemy, siejemy… (cz. 1)

Marzec to miesiąc siania wszystkiego, co długo wschodzi, powoli rośnie i co chcielibyśmy, by zakwitło jak najszybciej i cieszyło oczy jak najdłużej. W związku z tym od początku marca partiami kupuję nasiona i sieję to, co wymaga wysiania w lutym i marcu. Powoli parapety zapełniają się doniczkami, a niektóre doniczki są coraz bardziej zielone 🙂

Na pierwszy ogień poszły nasiona lawendy, heliotropu (stratyfikowane w lodówce, ale nie wiem czy i co z nich wyrośnie), aksamitki, rukoli i resztki nasion bazylii z poprzedniego roku. Bazylia już z pewnością nie wzejdzie, ale to żaden problem, bo mam już nowe nasiona i wkrótce będę miała bazyliową gęstwinę.

Ciekawostką jest dynia. Jej nasiona zebrałam z dyni kupionej jesienią w sklepie. Ponieważ nie wiedziałam czy cokolwiek z nich wyrośnie postanowiłam włożyć kilkanaście pestek do doniczki i sprawdzić czy i z jaką siłą wzejdą. Po ponad tygodniu coś tam zaczęło kiełkować, po dwóch miałam już parę małych kiełków z pierwszymi listkami, a dzisiaj mam już spore roślinki… zbyt spore, bo obawiam się, że wyrosną zbyt duże zanim będę mogła je wysadzić do ziemi. Dynie podobnie jak ogórki gruntowe są wrażliwe na przymrozki, więc jeszcze sporo czasu spędzą na jakimś chłodnym parapecie, by nie urosły zbyt szybko. Ewentualnie w kwietniu zrobię kolejne podejście do dyni i wysieję ją już we właściwym okresie.

Tak się prezentowała moja dyniowa doniczka na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni – pierwsze zdjęcie jest z 8 marca, drugie z 16 marca:

Obrazek Czytaj dalej