Tak, tak wiosna już od pewnego czasu zostawia wokół nas ślady. Jeszcze przemyka nieśmiało, nie ujawnia się ferią barw i soczystą zielenią, ale jest już tuż za rogiem. Trzeba tylko zwolnić i rozejrzeć się dookoła, by się w tym upewnić. Pierwszy wolny (czyli spędzony na pracy w ogrodzie) weekend to dla mnie dobra okazja do tego, żeby rozejrzeć się uważnie dookoła i odnaleźć pierwsze wiosenne kwiaty. Okazuje się, że w pozornie uśpionym ogrodzie sporo się dzieje 🙂
krokusy
Wiosna budzi się do życia.
W tym roku wiosna mnie zaskoczyła, zupełnie tak, jak zima zaskakuje drogowców. Nadeszła niespodziewanie gdzieś pomiędzy remontowym szaleństwem a gruzem i sprawiła, że poczułam się nieco spóźniona z szaleństwem wysiewów.
Dobrze, że chociaż w szklarni wiele zieleniny żyje własnym samosiejkowym życiem, bo to oznacza szansę na szybki zbiór sałaty 🙂
Wiosna!
Od dzisiaj mamy kalendarzową wiosnę, ale ta astronomiczna jest już u nas od wczoraj. Gdzie najlepiej powitać wiosnę? W ogrodzie!
Korzystając z wczorajszej pięknej pogody wyszłam popołudniu do ogrodu. W planach miałam prace porządkowe, ale do kieszeni schowałam aparat, więc będą i zdjęcia. Niestety słońce zdążyło się już schować, więc nie będzie tak pięknie, jak mogłoby być.
Krokusy w pełnym rozkwicie: