Po niemal bezdeszczowych tygodniach nadeszły dni pełne deszczu, ale dopiero któraś z kolei ulewa za oknem sprawiła, że usiadłam do komputera i postanowiłam nadrobić spore wiosenne zaległości w warzywnej sprawozdawczości 😉
W czasie suchego maja i połowy czerwca zamiast pisać bloga biegałam co wieczór z konewką oraz wiadrami wody, by uchronić rośliny przed uschnięciem. Zapasy deszczówki dawno się wyczerpały, a trawnik zaczął żółknąć. Teraz podlewanie jest ostatnią rzeczą jakiej ogród potrzebuje. Po solidnej dawce deszczu przydałoby się trochę słońca, by rośliny nadrobiły suszę i ruszyły do przodu. Na szczęście już teraz widzę, że dynie i cukinie są zauważalnie większe. Pomidory w szklarni również rosną jak na drożdżach, a nie widziałam ich zaledwie trzy dni. Czytaj dalej